Polskie Radio

Samochodowa podróż szlakiem miejsc wpisanych na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.

ZOBACZ WIĘCEJ
oficjalni sponsorzy:

O zwycięskim starciu z Vegas

06.04.2014 • Las Vegas

Vegas,Vegas, Vegas. Wieczorne obserwacje otoczenia tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że w Las Vegas nie ma obciachu. Dopuszczalne jest wszystko, co nie jest prawem zabronione.

A kto i dlaczego ma zabronić dwóch żwawym 60-letnim paniom przebrać się za Batmana i śpiewać karaoke. Albo założyć superminiówę i szpiki, do nóg, które na pewno lepiej prezentują się w długich spodniach. Albo w zwartym szyku, grając na skrzyżowaniu na bębnach przekonywać, że Jezus jest "cool". Do tego miejscowe atrakcje, na ogół z najwyższej półki. Cirque du Soleil, Celine Dion, Elton John - grają i występują tu największe gwiazdy i to praktycznie codziennie. Ludzi jakoś trzeba przyciągnąć do "swojego" kasyna. A jest kogo przyciągać. Rocznie przyjeżdża tu 40 milionów ludzi. Nie ma się czemu dziwić, że ciągle na Stripie budują się nowe gigantyczne obiekty. Cztery lata temu nie było i The Hotel i Mandarin i pewnie jeszcze kilku innych. Nie wszyscy z Vegas wyjeżdżają zadowoleni. Nie wszyscy wyjeżdżają. 
Las Vegas posiada jeden z najwyższych współczynników samobójstw oraz rozwodów w Stanach Zjednoczonych. Badania przeprowadzone w 2008 roku wykazały, że szanse mieszkańców Las Vegas na popełnienie samobójstwa spadają o 40% w przypadku, gdy opuszczą oni miasto. Natomiast wśród przyjezdnych do Las Vegas szanse na popełnienie samobójstwa są dwukrotnie większe, niż gdy przebywają w innym miejsc. Nam się udało wyjechać w jednym kawałku. Przegrana w kasynie to pierwszy powód dramatycznych ruchów. Niektórzy przyjeżdżają tu z oszczędnościami całego życia i maję nadzieje pomnożyć majątek. Udaje się to tylko nielicznym. Ja znowu w starciu z kasynem wyszedłem zwycięsko. Wiadomo nie od dziś, że wygrana w kasynie to tylko pożyczka do następnego razu. Cztery lata temu wygrałem tu 1300 dolarów, teraz.... udało mi się nie zagrać, stąd ciągle jestem do przodu. Na kasyno nie trzeba mnie namawiać, ale tym razem nie było chętnych, późno przyjechaliśmy, wcześnie wyjeżdżaliśmy. 
Centrala w Polsce donosi - zaprosił Was do siebie w Phoenix pan Grzegorz. Oczywiście przeczytał o nas na stronie i na FB i zaprosił do siebie. Kolejny zatem kontakt z żywym człowiekiem, na ogół kopalnią informacji o najbliższym otoczeniu. Do Phoenix kawałek. Blisko 500 km. Którą drogą, czy po raz 7 przez Wielki Kanion, czy z postojem na zaporze Hoovera? Padło na Hoovera tym razem. "Masterpiece" jak tu mówią, szczyt ludzkich umiejętności i wiedzy inżynieryjnej. Ukończona w 1936 roku zapora była największą na świecie elektrownią i największym betonowym obiektem na świecie. Do dziś mieści się w pierwszej 50-tce największych elektrowni. Obok nowy most wybudowany nad zaporą, też robi wrażenie. Warto przeczytać o zaporze i nowym moście, szczególnie o poruszającej historii patronów mostu. Trafił nam się jeszcze zlot garbusów. Pięknych przyznaję. 
A potem w drogę na południe. Piękna drogą przez doliny Arizony, góry z jednej, góry z drugiej strony. Kaniony, "Red Rock Country", czyli okolice Sedony. Jest tu co oglądać. W końcu pod wieczór dotarliśmy do Glendale, pod Phoenix. I szczęście nas nie opuszcza. Kasia i Grzegorz okazali się przesympatycznymi ludźmi, też jak my, lubiącymi podróże. I trzeba mieć fantazję, albo dobre serce, albo potrzebę nowych przeżyć, by zapraszać do siebie nieznane dwie powsinogi, które turlają się od miasta do miasta. I kolacja i grill i kiełbaski, nareszcie inaczej niż w ostatnich dniach. Takie urozmaicenie jest na wagę złota. No i znowu rozmowa do późna. Jutro transferujemy się w okolice granicy z Meksykiem.


    O zwycięskim starciu z Vegas

    Komentarze:

    sortuj
    liczba komentarzy: 1
    1. stobek
      2014-04-07 21:19
      Panie Tomku połączenie pracy i realizcacji swoich pasji cóż może być piękniejszego.Pozdrawiam