Polskie Radio

Samochodowa podróż szlakiem miejsc wpisanych na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.

ZOBACZ WIĘCEJ
oficjalni sponsorzy:

O walce z kolczastym potworem

07.04.2014 • Droga do El Paso

Wyszedłem z samochodu zrobić zdjęcie i niechcący przydepnąłem niewielką kaktusową kulkę. Kiedy wstrząsnąłem stopą, by się odczepiła, nie wiadomo skąd, jak wściekły pies, w okolice kostki rzuciła się kolejna kulka, wbijając się głęboko. Miałem wrażenie, że do kości.

Ale po kolei… Jak dobrze było w końcu wyspać się na czymś twardym. Łóżka w amerykańskich hotelach bywają nieprzyzwoicie miękkie. Nie wszyscy to lubią. Oczywiście w Mandarinie czy Four Seasons materace są takie, jakie być powinny. Ale podłoga w salonie u Kasi i Grzegorza w Glendale koło Phoenix wcale nie była gorsza.

Materac, karimata, śpiwór… Spało się jak we własnym łóżku. Rozkładając się na środku salonu, trochę zdezorganizowaliśmy życie domu, ale gospodarzom to nie przeszkadzało, tym bardziej psu - sądząc po kłakach na koszulce, spał na moich rzeczach. I mam nadzieję, że było mu wygodnie.

Kasia, Grzegorz - dziękujemy za gościnę! Po śniadaniu (pyszna, gorąca jajecznica) trzeba było ruszać. Tym bardziej, że zaczęło się robić już całkiem ciepło. Nie wiem, jakim cudem cztery lata temu, w pełni lata, jechałem motocyklem przez Arizonę, Nowy Meksyk, Teksas, aż na Florydę... Dziś, w tym upale, wspominając tamte czasy, zrobiło mi się słabo. Gorące słonce, gorący motocykl, grube motocyklowe stroje. Uff…

W samochodzie komfort jest jednak o niebo lepszy. Przestanek numer jeden to - jak na miłośników przyrody przystało - Park Narodowy Saguaro. Z autostrady stanowej nr 10 trzeba skierować się na południe i jechać jeszcze kilkanaście kilometrów dalej przez pustynię. W tych nieprzyjaznych człowiekowi warunkach zbudowano zaskakująco dużo domów, stoi tu sporo zamieszkałych przyczep kempingowych. Człowiek nawet tu daje sobie radę, choć zastanawialiśmy się, jak można tak funkcjonować w dłuższej perspektywie, gdy latem w ciągu dnia jest powyżej 40 st. Celsjusza, deszcz pada tylko od czasu do czasu, zieleni dookoła jak kot napłakał, tylko kaktusów jest pod dostatkiem.

Kaktusy Sauaro rosną tylko tu, nigdzie indziej na świecie. Właśnie na tej pustyni, która rozciąga się również na terytorium Meksyku. Każdy kaktus jest inny, każdy jakoś inaczej daje sobie radę. Na samym początku potrzebuje około pięciu lat, by osiągnąć rozmiar kciuka. Potem trochę przyspiesza. Dorasta do 40 stóp, żyje do dwustu lat. Pani ranger Gill opowiadała, co zrobić, kiedy niechcący się człowiek nadzieje na taki kaktus. Wiedza teoretyczna - pomyślałem sobie, tymczasem w drodze powrotnej wyszedłem z samochodu zrobić zdjęcie i niechcący przydepnąłem niewielką kaktusową kulkę. Kiedy wstrząsnąłem stopą, by się odczepiła, nie wiadomo skąd, jak wściekły pies, w okolice kostki rzuciła się kolejna kulka, wbijając się głęboko. Miałem wrażenie, że do kości... Maleństwo, drobiazg, ale gdyby nie Olek wezwany na odsiecz z kombinerkami, nie byłoby ciekawie. Wyciągało się te kolce jak gwoździe wbite w dębową deskę. Stopa we krwi, ale noga uratowana. A jak ktoś "nabombiony" rowerem wjedzie w taki kaktus, co się podobno zdarza, to po sprawie. Jak mucha w pajęczynie - im bardziej się rusza, tym z nią gorzej…

Po kolejnych 500 kilometrach dotarliśmy do El Paso. W recepcji nie przywitał nas tym razem Chińczyk, ale w pokoju czekał na nas jak zwykle miękki materac. Ale co tam - damy radę.


    Kaktusy

    Komentarze:

    sortuj
    liczba komentarzy: 0
      Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!