Przytrafił się nam Kanion Sumidero
17.04.2014 • San Cristobal de las Casas
Mariachi w Guadalajarze, tequila w Jalisco, a sombrero na północy. Za to im dalej na południe tym bardziej ciekawie. I jedziemy, jedziemy, jedziemy. Czasami z małymi przerwami. Chrobotało, chrobotało i spędzało sen z powiek.
A trzeba było spać spokojnie. Honda Passport solidną konstrukcją jest, ale miejscowe topesy i miejscowe dziury są w stanie w każdym samochodzie przynajmniej odkręcić i małe i duże śrubeczki. U nas odkręciła się mała i pan mechanik popatrzył, coś podłubał, dokręcił i już nie skrzypi.
Pewnie za jakiś czas zacznie piszczeć coś innego, nie ma siły na te drogi. A kolejne nie zapowiadają się lepiej. Taki urok. Tyle że konstrukcję auta mamy naprawdę solidną. Droga do San Cristobal de las Casas jest wyjątkowo ładna. Wspinaczka na wysokość blisko 3000 metrów, potem w dół gdzie roślinność jakby odżyła, a na samym końcu znów wspinaczka na wysokość 2200 mnpm do kolejnego miasteczka z listy Pueblas Magicas. Ale wcześniej przytrafił się Kanion Sumidero, jedna z większych atrakcji stanu Chiapas. Niepozorna rzeka, która wypływa z gór i szybko wcina się w wysokie skały. I mamy efekt.
Kanion o brzegach wysokich na ponad kilometr, w który można wpłynąć łódką i z bliska obserwować swoją kruchość. To po Palenque druga największa turystyczna atrakcja stanu Chiapas. A San Cristobal to już zupełnie inna historia. Miasteczko przynależne Indianom. Jak w żadnym innym do tej pory odwiedzonym miejscu, Indianie prowadzą biznesy, prowadzą restauracje i handel, taki detaliczny nastawiony na turystów, których jest tu sporo. Nocny targ przy głównym rynku, za dnia musi być jeszcze bardzie kolorowy. Kruche, niewysokie Indianki z maleńkimi dziećmi w chustach, sprzedające miejscowe produkty. I dzieci, które również pracują od najmłodszych lat. San Cristobal za dnia będzie wyglądał zupełnie inaczej. Zobaczymy jutro.