O dochodowym kanale i zabytkowej starówce
01.05.2014 • Panama
Panama City. Miasto, które miało do czynienia z piratami, było zdobywane, palone do ostatniej deski, ciągle jednak istnieje i ma się coraz lepiej.
Ale kiedy ma się pod bokiem strefę wolnocłową, a przede wszystkim kurę znoszącą od 100 lat złote jajka, czyli Kanał Panamski, jest - powiedzmy sobie szczerze - łatwej.
I znowu mamy szczęście do dobrych ludzi. W stolicy Panamy zaopiekował się nami Grzegorz. Wiedzę na temat samego miasta, kanału i historii Panamy ma imponującą. No i dysponował czasem dla nas. Można powiedzieć, że to był jeden wielki wykład, który trwał kilka godzin. Grzegorz ma niezwykłą łatwość opowiadania i poruszania kolejnych wątków. A że wszystkie były ciekawe, to naprawdę dowiedziałem się sporo i to zapewne takich rzeczy, których nie dałoby się przeczytać w przewodniku.
Byliśmy na wzgórzu Ancon, nad Kanałem Panamskim obserwowaliśmy przejście morskich gigantów przez śluzy Miraflores. Blisko 400 tysięcy dolarów za największy statek - oto jednorazowa opłata za przepłynięcie. A przez 100 lat przez ten kanał przepłynęło ponad milion jednostek! Oczywiście, nie tylko tych największych. Potem pojechaliśmy do Grzegorza, do Casco Viejo - dzielnicy wpisanej na listę UNESCO. Już niedługo zapewne, bo dwa dni temu UNESCO zapowiedziało wycofanie starówki z listy z powodu owinięcia Casco Viejo paskudną trzypasmową autostradą. Nikt poza prezydentem w zasadzie jej nie chciał. A UNESCO ostrzegało.
Okolica, po której chodziliśmy, by zrobić zakupy - delikatnie mówiąc - nie powaliła na kolana. Aparaty mieliśmy trzymać pod pachą. I to mocno. Okolica, do mieszkania, taka sobie. Ale Grzegorz mieszka w pięknie odnowionej kamienicy z widokiem na stary kościół. Palce lizać. Casco Viejo jest w dużej mierze ruiną. Wiele domów stoi opuszczonych, w wielu zostały tylko ściany. Ale coś się rusza. Coraz więcej kamienic jest remontowanych, w nich powstają sklepy, kawiarnie. Robi się pięknie, bo jak już coś odnowią, jest super. Gdyby tak wyremontowali większą część, byłaby to perełka. Ale to jeszcze potrwa, biorąc pod uwagę liczbę domów i tutejsze realia, latynoską mentalność i zapał do pracy.
Opodal starego miasta rozciąga sie nowa dzielnica bankowa. Drapacze chmur jak w USA, w Ameryce Łacińskiej raczej coś niespotykanego. Miasto pełne kontrastów, pełne sprzeczności. Miejscami niebezpieczne, zaniedbane, ale z ogromnym potencjałem. No i ze wspomnianym kanałem za pasem.
Obchodzą tu właśnie stulecie jego istnienia. Historia Kanału Panamskiego, wyrwania go Amerykanom, jest naprawę pasjonująca. Polecam. I sam kanał, i sposoby podnoszenia i opuszczania morskich kolosów na wysokość 10 pięter. Architektoniczne i techniczne cudo sprzed 100 lat, które skraca drogę na drugą stronę kontynentu - w 10 godzin można przepłynąć z Atlantyku na Pacyfik. Dla porównania - opłynięcie Ameryki Południowej zajmuje cztery tygodnie. Właścicielom wielkich statków opłaca się zapłacić prawie 400 tysięcy dolarów za przepłynięcie. W sumie i tak wliczą to w koszt klientów...
A co przed nami? Przetransportowanie samochodu z Panamy do Kolumbii, czyli droga przez mękę przez wszystkie urzędy...