Akcja Smaug rozpoczęta
02.05.2014 • Panama
Nie żeby kogoś zdenerwować, ale w nocy jest 26 stopni, w dzień koło 32. Wilgotność 80 procent , ciśnienie 1000 hp.
Akcja Smaug rozpoczęta. Darien Gap przejechać się nie da. To stosunkowo wąski przesmyk miedzy Panamą, a Kolumbią, gdzie po prostu przez dżungle i mokradła nie ma drogi. Są za to gangi narkotykowe, które są bardzo zadowolone z tego, że są tam gdzie są i że nie ma drogi. Jeżeli zapuści się tam ktoś niepowołany, nie wraca.
Można przejść Darien piechotą z pomocą kogoś, kto zna drogę i wie co i jak. Szansa na powrót albo na przejście wzrasta ze znajomością tematu przez przewodnika. Jeżeli nie wyjdzie się na polane, gdzie akurat pakują kokę, może się udać. Nie wszystkim się udaje, ale wielu owszem. W każdym razie, z jakiegoś powodu droga, która mogłaby połączyć Alaskę z Argentyną, kończy się właśnie w tym miejscu. Samochód zatem trzeba zapakować na statek.
Centrala w postaci Patrycji, znalazła tańszy prom Ro Ro (roll on roll off, czyli na kołach się wjeżdża, na kołach wyjeżdża z promu). Niestety na najbliższy nie zdążymy, a kolejny za dwa tygodnie. Zostaje kontener. Jak się uda, samochód popłynie w weekend. Znalezienie armatora, agenta, statku zajmuje trochę czasu. Trzeba poszukać, popytać i patrzeć na cenę. I sprawdzać opinie, czy agent rzetelny jest.
Proces po tej stronie Morza Karaibskiego składa się z dwóch etapów: 1) uzyskanie z policji zgody na wywóz samochodu z kraju 2) odprawa celna w porcie i zapakowanie auta na statek. W necie są bardzo szczegółowe instrukcje, jak zrobić i jedno i drugie, ale jednak czasami przydaje się wynajęcie agenta, który poprowadzi nas za rękę szczególnie, jak chcą Cię wyrolować. Rzeczywistość czasami przerasta internet.
Pierwszy etap postanowiliśmy zrobić sami. Trzeba być na policyjnym parkingu o 8 rano, podnieść maskę samochodu na znak gotowości i żeby wystudził się silnik, i żeby pan inspektor się nie sparzył. Nikt nie bierze pod uwagę, że i tak silnik jest chłodniejszy niż cokolwiek co postoi na słońcu.
Potem trzeba czekać aż łaskawie pan inspektor przyjdzie zobaczyć samochód i numery. To co zajmuje cały dzień można zrobić w 7 minut. Ale jesteśmy w Panamie. Miejsce jakby opuszczone przez Boga. Jakieś wraki samochodów, śmietnik na całym parkingu, a za siatkę podobno niebezpiecznie wychodzić. Po 9 nic się nie dzieje, wiec idę zapytać.
Znajduję pana, który mówi, że on będzie oglądał auto. Za godzinę. O 10 pokazuje na zegarek. Najwyraźniej wtedy już się skończy to, co ogląda w telewizji. Oględziny samochodu i odebranie od nas dokumentów trwa 25 sekund, na które czekaliśmy od dwóch godzin. Ale jesteśmy grzeczni. Po odbiór o 14, po drugiej stronie ulicy. Jesteśmy wcześniej. W stercie papierów policjantowi nie udaje się znaleźć naszego dokumentu. Znajdujemy go sami i bingo!!!. Okazuje się, że właścicielem naszego samochodu jest jakaś Maria Flores Dolores. Pokazujemy, że trzeba zmienić w tej rubryce, bo Flores Dolores stoi obok i jest właścicielką Toyoty i chce pojechać do Kostaryki. Trzeba w edytorze tekstu wpisać dwa nowe wyrazy, wszystkie dokumenty potwierdzające, że to nie Flores a my, są na stole. Nic się nie dzieje. Kanapki, tv, gadka szmatka.
Po interwencjach twierdzą, że spieprzyli sprawę Ci po drugiej stronie ulicy i czekają teraz na nowy dokument. Po trzech godzinach i w końcu podniesionym po polsku głosem z kilkoma podkreśleniami wagi wypowiedzi, pani siada przed komputerem wpisuje dwa wyrazy i oddaje nam dokument. I musi się dziwić, co my tak o zakrętach ciągle mówimy do nich. Bez numeru rejestracyjnego samochodu. Ale tak może być - twierdzi. Musimy to potwierdzić u agentki. Wieczorem się udaje. Przesłany jej skan dokumentu jest w porządku.
Jeden schodek za nami. Jest też dobra wiadomość. Naszej agentce udało się znaleźć drugiego chętnego, by dzielić kontener samochodowy z nami. Jest drugie auto, które też trzeba wysłać do Cartageny. Koszty spadają. Super. Jutro mamy się spotkać o 7 rano z agentką, chętnym Brazylijczykiem i jedziemy do portu. Uff.