Cartagena dzień kolejny
05.05.2014 • Cartagena
Jeszcze pewnie trochę ich będzie. Karaibski raj, jak piszą w przewodnikach. Chodzi nie tylko o miasto, ale również okolice, parki narodowe, bajkowe plaże. Od czego zacząć?
Spróbujemy rajskich plaż, w tym słynnej Playa Blanca i wyspy Rosario, gdzie snorklowanie, jest podobno obłędne. Żeby popłynąć, trzeba kupić miejsce w łódce, co też uczyniliśmy. W porcie zapłacić kolejne 7 dolarów, podatku portowego. I pomknęliśmy w kierunku raju. Woda z zielonkawo-nijakiej robi się faktycznie niebieska, dobra nasza. Nie ma niestety słońca, więc pływanie z maską, trochę straci na wartości, ale w raju ....
No dobra. Jeden przystanek, bo kapitan łódki musiał zabrać kolegę, potem drugi i kolejny i w końcu dopływamy do raju. Playa Blanca. Kto chce zostać zostaje, kto chce snorklować płynie dalej. I dopływamy do kolejnego raju. "Tu mamy 20 rodzajów korali, zylion gatunków ryb itp." - mówi ktoś w rodzaju przewodnika, przydomek "Czekolada" - tak sam się nazwał. Wyglądał, jakby żywcem wzięli go ze statku Amistad. Wzrok miał taki, że jak spoglądał w wodę, ryby przewracały się ze strachu na brzuch. Ale uśmiechał się zniewalająco. Panie się nie mogły napatrzeć.
Ok - kto chce maskę, proszę bardzo. Za 15 dolarów. Nie chcę - mam swoje okularki. I co? Okazuje się, że jak nie zapłacę 15 dolarów, to nie mogę wskoczyć do wody. No żesz ... tego jeszcze nie było. Wyrwałbym "Czekoladzie" serce, gdyby nie fakt, że on wyrwałby mi pierwszy i zjadł żywcem. Ale tak się nie godzi. Nie o 15 dolarów chodzi, ale o zasady dotyczące takich wycieczek. Powinno być powiedziane co tak, co nie. O opłacie za wskoczenie do wody mowy nie było. Byliśmy świadkami strzyżenia frajerów. Nie, nie zapłacę.
Zostaliśmy więc na wyspie..... betonowej raczej. Ja w okularkach pływackich. No szkoda gadać. Życie podwodne jak się później okazało, jak w Chichuachua w nocy. Brak. Korale śnięte, rybki maluśkie. E tam. Playa Blanca, tam był za to ruch. Brzuch obok brzucha, biust obok biustu. Snorklowanie z plaży zapewnione. Pewnie, oglądanie piasku zapewnione. Jednym słowem lipa, jestem zdegustowany.
Odpuszczam jutrzejszą wycieczkę do parku Tyrona, bo wstać trzeba o 4 rano i za dużo się może wydarzyć. Na szczęście Cartagena sama, bez organizatorów wycieczek, jest wystarczająco ciekawa i znowu na otarcie łez, były fajne chwile na starym mieście i w jego okolicach. Fajne mury prawda? Poniżej na zdjęciach.