Obrazy jak w polskim filmie
03.06.2014 • Droga nr 40
Nic się nie dzieje dookoła. Krowa, koń, krowa, koń. Brak drobiu...
Od kilkuset kilometrów krajobraz jest w miarę jednolity. Po prawej góry, po lewej wzgórza, w środku doliny, z pasącymi się krowami. Można powiedzieć nudno, ale nudno nie jest. Droga nr 40 jest raz lepsza, raz gorsza, ale dla tutejszych jest kultowa, jak Road 66 w Ameryce.
"40" prowadzi od granicy z Boliwią na sam dół Argentyny. Przez cały czas można śledzić kilometraż, który zmniejsza się od ponad 5000 km, by nad cieśniną Magellana dojść do zera. I wcale nie jest nudno. Jakieś kolejne 50 km szutru dostarcza dawki adrenaliny, bo nigdy nie wiadomo , czy do asfaltu jest jeszcze 5 km, czy 250 km, a na mapach, drogi wyglądają tak samo.
Od czasu do czasu samotny jeździec na koniu, który na lasso łapie bydło. I to nie taki na pokaz, na rodeo, tylko prawdziwy pracujący przy bydle, na co dzień. Takie obrazki stanowią o pięknie drogi.
Od czasu do czasu maleńkie osady, w zasadzie bardziej z powodu biedy pasujące do Boliwii niż do Argentyny. A to wulkan po prawej, a to piękna łąka o żółtym kolorze. Pięknie się jedzie, a jak asfalt jest dobry to można powiedzieć, że się płynie, w przeciwną stronę mało, kto jedzie.